Diana Daubek
Zieleń liści mija bezpowrotnie, mieszając
Się z błotem, które skleja je w jedność, wgniatając
Ich kruchą istotę w prostokąty zimnego
Betonu bezlitośnie i cicho twardego,
Spadając z koron drzew, tracą całą swą godność.
Zazdrość, podłość, niższość, obcość, wrogość, zależność…
Materia gnije i następuje społeczny
Rozkład, który był w swojej istocie konieczny,
Wybitne koncepcje, rodzące się w koronie,
Niczym diademy, które dekorują skronie,
Spadając na ziemię, tracą całą swą wartość.
Waleczność, upartość, pewność, zawziętość, marność…
Niektóre szybują dłużej w powietrzu chłodnym,
Jednak grawitacja jest prawem niezawodnym,
Ludzka pamięć mija niczym wiatru podmuchy,
Z diademów koncepcji pozostają okruchy,
Gdy spadną na ziemię, kończy się dla nich wieczność.
Przeszłość, żałość, zbyteczność, śmiertelność, konieczność…
Dotknąwszy chodnika, mezalians popełniają,
Gdy jednak liście spadną, nigdy już nie wstają,
Los ich jest tragiczny w swej przewidywalności,
Sztuka osiągnęła dzięki powtarzalności
Perfekcję, niszcząc całą indywidualność.
Fatalność, zbiorowość, równość, cierpliwość, bierność…
Jedynie drzewa iglaste będą zielone,
W grudniu świerki zostaną pięknie wystrojone,
Wraz z nadejściem stycznia każdy jest wyrzucany
Albo utylitarnie cięty i spalany
Jasnym płomieniem stanie się ludzka moralność.
Wymierność, wątpliwość, zbywalność, ostateczność…
Leave a comment